Witam. Jeśli ktoś był wcześniej gościem mojego bloga to dobrze wie, że było na nim o wiele, wiele więcej postów :) Niestety jak to czasem w życiu bywa nagle dochodzi do niespodziewanego zwrotu akcji. Miałam na to wpływ ogromny. Ręce, które z taką starannością dopieszczały każdy przedmiot pokazany na blogu z mniejszą starannością a nawet powiedziałabym, że bardzo spontanicznie wykasowały wszystkie zdjęcia. Nie wnikajmy. Po prostu zaczynam od nowa. To co udało się uratować wrzucę na bloga jeszcze raz. Teraz jestem bardziej zmotywowana do działania. Może pojawi się coś nowego i bardziej świeżego.
Dziś
transfer. Kiedy go robiłam byłam na etapie eksperymentowania. Ten jest zrobiony
za pomocą olejku lawendowego kupionego w aptece. Pudełko pomalowane farbą
kredową szybko chłonie tusz dlatego trzeba bardzo uważać. Już niedługo w kolejnym poście
pokażę dokładnie jak zdobić taki transfer.
Romby odbite na pudełku i zawieszce odbiłam od
szablonu. Delikatnie cieniowałam szarą farbą kredową. Może koń i napis nie
odbiły się idealnie ale nie o to chodziło. Powstał efekt trochę
podniszczonego, lekko nadgryzionego zębem czasu (ale nie kornika!) pudełka. Bardzo lubię farby kredowe dostępne na rynku i ich
kolorystykę. Róż jest pastelowy. Nie mdły i przesłodzony. Szarości bardzo
dobrze komponują się z różem. Znalazłam w internecie sporo przykładowych
transferów o rożnej tematyce. Mam nadzieję, że kiedyś stworzę jakiś
samodzielnie.
Całość zabezpieczyłam lakierem bezbarwnym, wodnym.
Lubię lakiery matowe i satynowe. Przed lakierowaniem na przedmiotach zrobiłam
delikatne kropkowanie czarną farbą akrylową. Brzegi przetarłam papierem
ściernym. I gotowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz